poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział IX - "Bo przecież, żeby kogoś trzymać za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć"

 - Ach Einarze – Rudowłosa królowa zaklaskała w dłonie z podekscytowania – Joen odnalazł Gerlanda – Czyż to nie cudowne? – Ukrywał się przez tyle lat, spryciarz
Mężczyzna powstrzymał się od prychnięcia, w tym podekscytowaniu było coś mrocznego, sztucznego i bardzo złowieszczego. Był zły, miał cichą nadzieję, że brat króla zdoła się obronić. 

 - Nie odzywasz się…no cóż, muszę przyznać, że jestem tobą zawiedziona. Co się z tobą ostatnio dzieje… kochany? – ostatnie słowo wyszeptała mężczyźnie do ucha

Przewlekła, wstrętna żmija, był jej kochankiem, oczywiście ale to było dawno i nieprawda, błędy młodości. Ona jednak nie omieszkała mu tego wypominać, lepiła się do niego za każdym razem gdy byli sami.
 - Daj się skusić – wyszeptała tuż przy jego wargach. Uwielbiała go, dobrze o tym wiedział. Gdyby jej serce było zdolne do miłości powiedziałby, że jest w nim zakochana
 - Nie mogę, to co działo się w tej komnacie to przeszłość. Jestem generałem i gdyby ktoś się o tym dowiedział cały szacunek na jaki zapracowałem prysnąłby – odsunął się kilka kroków
 - Chyba zapomniałeś z kim masz do czynienia, to ja tu żądze! Jeśli cokolwiek wyszłoby na jaw, tobie, jako mojemu kochankowi nikt nie odważyłby się sprzeciwić
 - Brzydziłbym się sztucznym posłuszeństwem moich ludzi – uniósł wysoko brodę okazując przy tym pewność siebie
 - Co za nieposłuszeństwo. Wolałam cię nim stałeś się taki…szlachetny. Gdyby nie to, że jesteś najlepszy w tym co robisz już dawno zdegradowałabym cię z funkcji generała. Skoro nie chcesz spędzić tej nocy ze mną masz misje…
   
 Tak właśnie mag znalazł się na granicy Agralu nieopodal drewnianego domku, w którym zabili Gerlanda.
 Jednak królowa się wkurzyła, już dawno nie musiał „sprzątać” po akcji. Z drugiej strony cieszył się, była to dla niego okazja do zbadania terytorium. Znając Joena wykonał on swoją robotę, dopadł Gerlanda i nie węszył.

Chodził wokół domku, zmywając jakikolwiek ślad po Joenie i po to by wzbudzić przerażenie  w magu znajdującym się w środku. Dobrze wiedział, że ktoś tam jest, na sto procent usłyszał jego kroki pozostało tylko czekać aż wyjdzie, minuty jednak mijały a mag jak siedział w środku tak siedział. Nie mógł rozpoznać po mocy, mimo że nie całkowicie wyciszona, była jakaś inna. Och, był cholernie ciekaw któż to taki, wspólnik Gerlanda, wróg, co ta osoba tu robiła? Ciekawość była jego słabością i zaletą zarazem, dlatego nie wytrzymał i czujny przekroczył próg domku.
Pierwsze co ujrzał to ciało, a później zapłakaną dziewczynę, która w mgnieniu oka rzuciła się na niego. Szybka jest – przeszło przez myśl mężczyźnie i zwinna.
Jednak jej ruchy nie były precyzyjne ani wyjątkowo silne, biła żeby… bić. Bronił się nie chcąc jej zranić. Nie wiadomo kim jest, może się przydać. Nie ustępowała i uaktywniła moc, wtedy przeszedł go dreszcz, poznał ją. Bardzo zmienione jednak to było to samo uczucie kiedy odnalazł księżniczkę niecałe pół roku temu, natychmiast podjął decyzje o kapitulacji
 - Nie jestem wrogiem, przestań – podniósł ręce w geście poddania
 - Mam ci uwierzyć? Ha bo ja głupia jestem. Pamięć mnie nie zawodzi, to ty mnie odnalazłeś w świecie ludzi, ty napadłeś moją rodzinę, a teraz trujesz, że nie jesteś wrogiem, proszę cię. Masz na sobie płaszcz gwardii królewskiej, jesteś od niej – nie przestawała kopać. Gdy w grę weszły czary Einar się wkurzył
 - Dość tego ! Zabiłbym cię w mgnieniu oka dziewczyno, twoja magia wody jest słaba – przyparł ją do ściany zaciskając ręce na karku – porozmawiajmy spokojnie, puszcze cię i mnie nie atakuj, naprawdę nie chce zrobić ci krzywdy jednak mam swoją cierpliwość
 Puścił  ją a ta chwiejąc się lekko oparła ręce o ścianę, wciąż trzymając mięśnie napięte
 - Rozluźnij się, gdybym chciał już dawno stałabyś przed obliczem królowej
Nie ufała mu za grosz, ale z drugiej strony miał rację. Jednak…może to jakiś podstęp. Nie była całkowicie bezbronna, wojownik myśli że jej magia wody jest słaba i w istocie ma rację, ale tylko dlatego, że musi trzymać w ryzach lód, gdy zaczerpnie Iss mężczyzna też będzie miał problemy, uśmiechnęła się przebiegle. Nie chciała pamiętać o wskazówkach Gerlanda by dostać się do Hory i skontaktować z Kalią. Poradzi sobie po swojemu, nie ma nic do stracenia
 - Wyjdźmy stąd – wskazała na otwarte drzwi. Pocałowała ciało zmarłego w policzek i starając się nie rozkleić wyszła z miejsca gdzie przebywała przez ostatnie kilka miesięcy
 - Wyjaśnij mi teraz wszystko..yy  jak masz n imię?
  - Wybacz, nie przedstawiłem się. Zwą mnie Einar Bardsson. Generał Gwardii Królewskiej oddziału tropicieli – ignorując fakt, że przed chwilą chciała go zabić, kultura wymaga by się przedstawić
 - Ha i mimo tego nadal twierdzisz, że nie jesteś wrogiem ?
 - Tak, zabiorę cię do Hory i w drodze wszystko wyjaśnię, to jest jedyne „bezpieczne” miejsce gdzie możesz się schronić, bo zgaduje, że nie masz dokąd pójść
 - Skąd mogę być pewna że nie idziemy prosto do Fire?  
 - Ponieważ pomagając ci i rozmawiając robię coś za co czeka mnie kara śmierci, uwierz życie mi jeszcze miłe i nie ryzykowałbym  go w taki sposób gdybym nie miał szczerych intencji. W ostateczności mogę złożyć przysięgę – Einar słynął ze zdecydowania i pewności, zawsze miał plan i wiedział co robić, obiecał sobie, że gdy tylko nadarzy się okazja przyczyni się do upadku królowej. Był gotów złożyć przysięgę przed osiemnastoletnią dziewczyną, no cóż, trzeba chwytać się każdej okazji, lepsze to niż bezczynność – To jak będzie?
 - Nie. Nie musisz składać przysięgi –Trudno mówić o zaufaniu, ale  wiedziała, że mówi prawdę. Po prostu.

 - A tak przy okazji, An jestem – z lekkim uśmiechem na twarzy wyciągnęła rękę w stronę tropiciela.
                                                _______________________
* Cytat - Ewa Bagłaj

Ojć, jest tu kto? Tak wiem zniknęłam z internetów na 3 miesiące ale już jestem i nie powinnam nigdy więcej robić tak długiej przerwy. Co moge powiedzieć są sprawy ważne i wazniejsze, ale rozdzialik jest ^^ Jak się podoba? 
Kurcze naprawde mam nadzieję, zgubną, że ktoś czekał jeszcze na rozdział po tak długiej przerwie.. :) 

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt!

Z okazji świąt wielkanocnych życzę wam, zdrowia szczęścia blablabla.. ale przede wszystkim aby te święta były bezpieczne i przeżyte w fajnej atmosferze, z Panem Bogiem
Dobrej święconki, kolorowych pisanek i niezapomnianego poniedziałku ^^ :D
                   
                                     ____________________________________________
NO fajnie, życzenia napisałam a rozdział...się pisze :) Przepraszam za zwłoke. :(

                                               

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział VIII "Może le­piej mieć wrogów niż przy­jaciół? Stra­ta tych pier­wszych nie boli. " *

           Rozdział pisany przy 2-Hours Epic Music i 4 Hours of Emotional Music
                                                        ________________________
Kopnięcie, trzask…kopnięcie, trzask. Ptaki w promieniu kilkuset metrów już dawno odleciały w popłochu przed zaklęciami rzucanymi na polanie. Sprawcą całego zamieszania była młoda dziewczyna z włosami spiętymi w wysoki kucyk. Unosiła się w powietrzu stąpając po maleńkich schodkach utworzonych z wody. Obróciła się o 360 stopni, woda wokół niej lekko zawirowała, można by rzec, że tańczy i w istocie tak było. Jednak dla potencjalnego przeciwnika podziwianie tej sztuki nie skończyło by się dobrze, ponieważ chwile później w okolicach   dłoni tancerki pojawił lodowy pocisk, który z niesamowitą szybkością uderzył w tarcze rozdzielając ją na kilka większych kawałków. 
Pokaz był podziwiany przez małe stworzonka zwane chochlikami leśnymi. Ich rozmiar równał się wielkości kobiecej dłoni. Kolor skóry był zielony, głosik dziwnie zachrypnięty i wesoły. Stworzonka te poruszały się na króciutkich nóżkach. Patrzyły z zachwytem w dużych oczach na dziewczynę która od kilku miesięcy przychodziła i budziła cały las swoimi „wyczynami” oczywiście biorąc pod uwagę wszystkie, krzyki, złości, okrzyki i tupania nogami jakie towarzyszyły jej podczas prób treningowych. Jednak od kilku tygodni zwierzątka towarzyszyły Anyi w każdym treningu. Coś się zmieniło? No oczywiście, że tak. W ich życiu dokonał się cud, po raz pierwszy zobaczyły magię lodu i były nią doszczętnie zachwycone. Natura chochlików była dość prosta, albo cię polubiły i sprawiały rozmaite dowcipy, albo cię nie polubiły i…robiły to samo z tą różnicą, że to drugie było złośliwe. Zachichotały gdy Anya z całym impetem uderzyła nogą w drzewo.

- Nosz kuźwa, znowu?! – krzyknęła z irytacją. Posługiwanie się magią na dystans szło jej zdecydowanie lepiej niż zwykła „ludzka” walka w ręcz
 - Słyszę was – szybko skierowała swój wzrok na chochliki czające się w krzakach. Stworzonka na chwile zamarły by później wybuchnąć jeszcze większym chichotem – I z czego się tak śmiejecie, co? Nie mało wam? – pokręciła głową z udawaną dezaprobatom. Prawda była taka że „leśne ludziki”, jak to zwykła na nie mówić ją kompletnie rozbrajały. Ponad cztery miesiące temu gdy pierwszy raz tu przybyła w życiu nie pomyślałaby, że będzie chodzić do lasu zbierać miodowniki i rozmawiać z leśnymi stworzonkami. Bo tak było, ich znacznie więcej… wróżki, świetliki.
Pokładała się ze śmiechu gdy podłapały jej przekleństwa nie wiedząc za bardzo co to znaczy.

Leżąc na trawie dumna z siebie patrzyła na chylące się ku zachodowi słońce. Nie przesadzajmy z samouwielbieniem, ale naprawdę była zadowolona. Podobało jej się to - magia, czuła jakby posługiwała się nią całe życie, moc Iss wcale nie była tak trudna. Gorzej było z utrzymaniem jej, zabronieniem by zamroziła ją od środka, ale trening czyni mistrza a ona robiła naprawdę wielkie postępy. Sielankę przerwał liść spadający z drzewa prosto na twarz dziewczyny, inny niż wszystkie, większy. Leniwie podniosła go z policzka i nagle serce jej zamarło, oddech przyspieszył twarz całkowicie pobladła, a w duszy pojawił się strach i niepokój.

An. Nie wracaj do domu, uciekaj – te słowa dudniły w jej głowie gdy biegiem przemierzała las by jak najszybciej dostać się do wujka. Kto przyszedł? Znowu tropiciele? Przecież Gerland nałożył silne bariery, mieli nie wykryć jej magii. Chciała mu pomóc, musiała. To wszystko przez nią. Znowu. Tym razem nie będzie uciekać, po to przez kilka miesięcy codziennie ćwiczyła by nie stać bezużytecznie i  móc ochronić kochanych przez nią ludzi. Wbiegła do chatki, która ostatnio stała się jej domem i znieruchomiała. Spodziewała się wkroczyć w wir walki, zastać tropicieli tymczasem to co ujrzała pozostanie z nią na zawsze.
 Gerland leżał na podłodze, ubranie miał całe przypalone, ręce powyginane w nienaturalny sposób, a z głowy i ust ciekła mu stróżka krwi.
- Ger. – uklękła przed nim starając się uleczyć najbardziej krwawiące miejsca. Mężczyzna złapał ją za nadgarstek i kazał przestać. Co on wyprawia? Przecież może mu pomóc jeszcze nie jest za późno.
 - An – z jego ust wydobył się chrapliwy głos – przestań.. to nic nie da. Zosta -łem otruty, w przee-ciągu godziny i tak… bym umarł
 - Nie opowiadaj bzdur, uleczę cię i…
 - Przestań, proszę. Przyspo -rzysz mi tylko wię-cej cierpienia – głos miał słaby i cichy, a każdy oddech brany w poharatane płuca brzmiał chrapliwie.
 ~ Słuchaj uważnie. Nie wiem jak daleko zaszli z poszukiwaniami, ale skoro tu byli to tylko kwestia czasu aż cię znajdą. Na cholerę tu przyłaziłaś? Ech wiedziałem, że jesteś cholernie uparta
Chciał się uśmiechnąć, ale kąciki jego warg tylko nieznacznie zadrgały. Komunikacja mentalna była dla niego w tej chwili znacznie łatwiejsza.
~ Uciekaj stąd na południe, do Hory, tam będzie najbezpieczniej. Cholera jasna tyle ci nie powiedziałem. Kalia ci pomoże.
Zaniósł się chrapliwym kaszlem, wypluwając przy tym krew.
Anya płakała trzymając go za dłoń. Miała być twarda, nie zachowywać się jak płacząca panienka, ale tak ciężko było patrzeć na krzywdę najbliższych jej osób.
- Gerland...proszę.
~ Nie płacz. Wierzę w ciebie

Uniósł lekko kącik warg to góry i zamknął powieki. To był koniec. Cieszył się, że umiera w taki sposób. Chociaż w ostatnich miesiącach swojego życia zrobił coś pożytecznego. Tyle jeszcze jej nie powiedział. Zapełniła tą cholerną pustkę, która nawet jemu – lubiącemu samotność doskwierała okropnie. Była jak córka, wesoły promyk z którego był bardzo dumny. Odszedł ze spokojem do zmarłej żony wypełniając swoje zadanie.
Anya wyszeptała zaklęcie trzymając dłoń w okolicach serca mężczyzny dając mu tym samym wolną duszę. Co się później stanie ze zmarłym to już sprawa boga śmierci.

Nie wiedziała ile przy nim klęczała i płakała, minutę, kwadrans, pół godziny? W tej chwili to nie miało najmniejszego znaczenia. Oprócz żalu czuła ogromną wściekłość na samą siebie i tych którzy zabili jej wujka. Usłyszała jak ktoś wchodzi do chatki, no tak już wcześniej słyszała jego kroki na zewnątrz ale jakoś za specjalnie tym się nie przejęła. Podniosła się, w głowie jej szumiało, serce szybciej pompowało krew a z pociemniałych oczu można było wyczytać ogromny gniew.  Dlatego gdy długowłosy mężczyzna w czarnej pelerynie przekroczył próg dosłownie rzuciła się na niego.
                                         ____________________________
*cytat -cytaty
Tam ta da dam! I jak ? Wow takiej weny nie miałam chyba z pół roku, tak lekko mi się pisało :) Wydaje mi się, że ostatni rozdział średnio wam podszedł, dlatego mam nadzieję, że ten spodoba się bardziej :) I pamiętajcie jeśli nie chce sie komentować, to zaznaczcie chociaż w okienkach poniżej czy się podobało czy dno? :) A i nie dostałam ospowiedzi na pytanie czy mam robić mapkę do Arysji. To jak?  
Pozdrawiam i do następnego :*
xoxo ~ Illa

piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział VII "Słusznie też moja natura buntuje się przeciwko wszelkiej tyranii. Czemuż by moja wola dostała przywilej wolności, jeślibym nie miał nigdy go używać? * "

  Opis okropnie długi, dlatego jeśli sie nie chce^^ To przeczytajcie pierwsze 3*   
                                   ___________________________
Słyszała wokół jakieś głosy, niewyraźne jakby zza tafli wody. Chciała otworzyć oczy jednak nie była w stanie. Zimno rozlewało się po całym ciele. Poczuła ciepło na czole, jakby ktoś położył kojącą dłoń dodając przy tym otuchy. Miłe uczucie oddaliło się wraz z nadchodzącymi dreszczami i uczuciem mdłości. Zimno mieszało się z gorącem, spadała. Pot oblał całe ciało. Kolejna fala nudności.

Otworzyła szeroko oczy, głęboko nabrała powietrza w płuca i zwymiotowała na drewnianą podłogę. Wierzchem dłoni otarła usta i jednym haustem wypiła podany kubek wody. Kolejna fala wymiocin, tym razem ktoś podał jej miskę. Fuj-skrzywiła się. Narobiony przez nią „bałagan” za sprawą czyiś czarów zniknął tak szybko jak się pojawił.

 Przeczesała ręką włosy spięte w kucyka, z którego już niewiele zostało. Ostatnie co pamięta to jak wyczarowała tarczę, inną niż powinna, przestraszony wzrok wujka a potem była już tylko ciemność. Stop. Gdzie ona tak właściwie była? Co jeśli jest u wroga? Natychmiast podniosła się i ustawiła w pozycji obronnej. Naprawdę wszystko byłoby idealne, ustawienie nóg, napięcie ciała, wysunięcie ramion gdyby nie fakt, że świat zawirował niebezpiecznie. Nie, tylko nie to. Była przygotowana na starcie z twardym gruntem, gdy ktoś podtrzymał ją ramieniem, a dziewczynę otoczył zapach goździków, cynamonu i suszonych śliwek. Nie był on ładny, ale w jakiś sposób charakterystyczny. Podniosła wzrok na swojego wybawcę, a raczej wybawczynie. Była to kobieta, na oko pięćdziesięcioletnia. Dziwne ciemne oczy z przebłyskami pomarańczy patrzyły na dziewczynę uważnie.  Zmarszczki zdobiły jej oliwkową cerę, jednak nie były bardzo rażące. Ciemne, hebanowe włosy na kształt dredów jakie ludzie zwykli robić były spięte w wysokiego kucyka, a w uszach miała zawieszone kolorowe pióra. Ramiona zdobiła czerwona półprzezroczysta chusta z frędzlami. Natomiast całe ciało zakrywała długa do kostek, ciemnoszara sukienka z  gładkim gorsetem.
Odzyskawszy równowagę Anya odsunęła się nieco od kobiety
 - Kim pani jest? – spytała podejrzanie lecz z nieukrywaną ciekawością. Coś w postawie i oczach tej kobiety kazało dziewczynie odczuwać przed nią respekt
 - Witaj Anya z rody Agriana. Jestem Kalia, kapłanka przewidująca – jej głos przywiódł na myśl dziewczynie szelest liści

No tak, to wszystko wyjaśnia. W tej chwili podziękowała sobie w duchu za przeczytanie setek magicznych książek opowiadających o dziejach Arysji. Wiedziała kim były kapłanki przewidujące. Miały moc rozmawiania z duszami, przewidywania przyszłości. Często złe  duchy podszeptywały chcąc sprowadzić kapłankę na niewłaściwą drogę. Toteż nie było ich wiele.
 Stąd na Ziemi wróżki - potomkinie magów i ludzi.

 Agrian był pierwszym magiem który powiedział prawdę śmiertelnikowi co nie oznacza, że na Ziemi nie roi się od półelfów i pół magów. Jak na ironie tych pierwszych jest znacznie więcej.
 - Co ja tu właściwie robię?
                                                                   ***
Agral Północny - 2 Okręg Królewski

Einar Bardsson przemieszczał się spokojnie uliczkami Tyru – miasta okręgu 2 Terytorium Królewskiego, na jego terenie mieściła się najlepsza i jedna z niewielu szkół w Agralu.*

 Tyr zamieszkiwali członkowie rodów ognia i wody, zamożni madzy oraz członkowie służby królewskiej (wojownicy, tropiciele, najwyżsi magowie). Einar był jednym z niewielu członków Gwardii Królewskiej, którzy nie osiedlili się w okręgu 1, najbliższym zamku, za co sobie dziękował. Jak mawiała…większość „Im dalej od królowej, tym lepiej”. Jeszcze kilka lat temu był jej całkowicie oddany, zaszczytem było osiągnąć stopień generała Tropicieli w tak młodym wieku, zawsze o tym marzył. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech, propaganda głoszona w szkole mydliła oczy wszystkim dzieciom i nastolatkom do tego stopnia, że niektórzy odsuwali się od własnej rodziny gdy ta nie akceptowała rządów królowej. Wstyd było przyznać, ale sam tak robił. Jego matka pamiętała jeszcze rządy Reinara i nigdy nie wierzyła w nagłą śmierć króla oraz jego dwóch synów. Śmiała podejrzewać, że to wszystko sprawka obecnej królowej, ale głoszenie swoich poglądów w tym wypadku skazało by Laurent na śmierć.

Ludzie nie byli szczęśliwi, dusili się. Nie wspominając o okręgu 3 gdzie panowała biedota. W tej chwili „rajem” okazywała się tylko Hora-niepodległa kraina, a właściwie dwie (Hora Północna i Południowa). Były one neutralne. Saljia lub Agral musieliby rozpętać wojnę by zdobyć terytorium, a po wydarzeniach sprzed kilkuset lat oba kraje się obawiały.
 Skoro Hora w niektórych częściach nie podlegała żadnemu konkretnemu prawu  to kradzieże, zabójstwa, gwałty były na porządku dziennym. Jednak miały tam wstęp wszystkie rasy, bez dzielenia na wróżki, magów, elfów, krasnoludów, półelfów i pół-magów.

Ostatnio częstym tematem plotek stawała się księżniczka. Ci co wierzyli w istnienie dziewczyny upatrzyli ją sobie jako zbawienie. Faktem było, że ludzie buntowali się w myślach, gadali ale nie mieli odwagi by wszcząć prawdziwy bunt. Lepsza najgorsza bieda niż wojna. Potrzebowali kogoś kto ich poprowadzi, a tym kimś miała być Anya. Einar zaśmiał się gorzko, jak ci głupi ludzie oczekują, że ona ich zbawi? Nie ma żadnego powodu by to robić, nigdy tu nie była. To jeszcze dziecko.

 - Einar masz zadanie. Zjaw się u mnie natychmiast !
 -Tak jest. *2
Mężczyzna ciężko westchnął. Czarny płaszcz zawirował gdy zawrócił w stronę pierwszego okręgu. Czasy kiedy był psem królowej się skończyły, a on był niemal pewny, że gdy przyjdzie pora zwróci się przeciwko władczyni.

                                        ________________________________
* - Thomas Merton
*1 - Jeśli chodzi o cały śwat to zastanawiam się czy nie wrzucić zdjęcia mapki żeby było łatwiej wam sobie wyobrazić te terytoria i okręgi. Co myślicie?
*2 - Komunikacja mentalna, będzie pisana tak jak dialog tylko pochyłom czcionką
Rozdział pisany przy Elvenking - Winter Wake (full album)
Pewnie czytaliście ogłoszenie to nie będę się tłumaczyć :) Ale ważne, że rozdział jest. Mam nadzieję, że się podobał. W ogóle nie myślałam wcześniej o Einarze. Pojawił się on w 4 rozdziale i tyle, więcej miało go nie być, ale w sumie stwierdziłam, że będzie on pośrednikiem pomiędzy światem Anyi a Dworem Kkrólewskim, wiecie chce wam opisać jak to wszystko wygląda, jak się ma sytuacja. Bo ja wiem, ale wy nie^^ Całyczas muszę uważać na to co mogę apisać tak żebyscie wy potem nie mieli min 
O_o  o co chodzi? Dlatego akcji prawie nie ma niestety :( Same przemyślenia itp. Mam nadzieję, żę was nie zanudzam. Bo ja sama czuje jakby ta historia była taka, nie wiem oklapnięta? :D Także jak się coś nie podoba tośmiało pisać ! :) A nawet proszę. Ok do następnego.
PS. Bym zapomniała ^^ Założyłam instagrama. Pisałam o tym tutaj w którymś z postów. także zapraszam. Obserwujcie, czy coś tam, jak macie <3 bo fajnie by było was zobaczyć, wiecie noo o co michodzi.Ech nieważne. Po prostu jak chcecie to wpadnijcie,chociaż na razie nic tam prawie nie ma. http://instagram.com/ilaa_1/

xoxo  :*
   ~Illa



środa, 28 stycznia 2015

Ogłoszenie ! :)

Dzień dobry ! ;p
Notki nie bylo od.. prawie miesiąca. Wiem, nie będe się tłumaczyć :) półrocze i inne sprawy. Mam po cichutku nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i czeka na rozdział :) Napisałam 3/5 więc w ciągu kilku dni powinien się pojawić <3
Jeśli ktoś oczekiwał to baaardzo dziękuje i się ogromnie ciesze.
Zawiesić bloga nie zamierzam absolutnie, jeśli nie raz nie ma mnie długo ale żadna informacja o zawieszeniu się nie pojawiła to nie bójcie się bo na pewno bloga nie opuściłam :)
Dziękuje za wytrwalość i pozdrawiam <3

   xoxo :*    

    ~Illa

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział VI "Tylko miłość jest w stanie roztopić lód"

 !!! Pod rozdziałem napisałam wyjaśnienia słów !!!      Miłego czytania :)
                                                       
           
Gerland złapał dziewczynę nim ta zdążyła upaść. Rzadko coś go przeraża, tym razem jednak był kompletnie wystraszony. Anya właśnie posłużyła się magią lodu. W dziejach Arysji było kilku śmiałków obdarzonych tą mocą, żaden nie przekroczył trzydziestego roku życia. Moc Iss* była cholernie niebezpieczna i nieznana. Wykraczała poza cztery naturalne żywioły. Mężczyzna miał mętlik w głowie, spodziewał się wszystkiego, przecież Anya była zapisana w księgach od lat. Nie było żadnej jasnej przepowiedni, jednak uczeni, bibliotekarze w prastarych księgach czytali o dziewczynie, która ogromnie wpłynie na przyszłość Arysji. Niekoniecznie musiała być to Anya, ale nie oszukujmy się, większość Horańczyków już dawno złożyła nadzieję w księżniczce. Liczyli, że zasiądzie na tronie. Gerland nie był wyjątkiem, jednak po tym co przed chwilą widział niechybnie zaczął wierzyć w wyrocznie książki.
 Podjął decyzje, tylko przewidująca mogła mu pomóc.
 Wziął ciemnowłosą na ręce i mocno trzymając teleportował się przed małą chatkę na obrzeżach Hory Zachodniej.
 Bez problemu otworzył okropnie skrzypiące drzwi. Natychmiast po przekroczeniu progu uderzył go zapach kadzideł, świec, suszonych kwiatów i tym podobnych. Jak się spodziewał kobiety nie było w zasięgu wzroku. Ostrożnie ułożył dziewczynę na leżących nieopodal bordowych poduszkach, a sam usiadł na podłodze. Kąciki jego warg lekko zadrgały na wspomnienie wcześniejszych wizyt w domu kapłanki, nie raz czekał pół godziny nim ta łaskawie powitała swojego przybysza. Kapłanki są znane ze swojej „inności” jednak Kalia była wyjątkowo specyficzna. Dzisiaj nie mógł czekać, Anya była wciąż nieprzytomna, a w dodatku zmarznięta, mimo duchoty panującej w pomieszczeniu. Iss już działała przeciwko niej.
 Kalia musiała wyczuć powagę sytuacji ponieważ nie minęła chwila a ta znalazła się w pomieszczeniu przykrywając Anye kocami.
 - Witaj Kalio – Gerland był jedną z nielicznych osób, które zwracały się do przewidującej po imieniu
 - Namahaat* Gerland – jej niski głos rozniósł się cicho po chatce – Wiem co się zdarzyło. Przyszedłeś tu po pomoc, jednak nie wiem jak skorzystasz z moich rad. Pamiętaj, że wybór należy do dziewczyny
 - Wybór ?
 - Obudziła moc lodu. Jej ojciec spędził nad tym wiele czasu. Agrian był lekkomyślny jednak nie głupi. Nim zginął udało mu się odwikłać Iss. Możliwe, że przebudził w sobie nieznaną cząstkę, którą przekazał córce.
 - Od miesiąca poszukiwała swojej drogi. Szybko się uczy. Co to oznacza?  Nie można uśpić tej mocy? – Gerland się denerwował. Iss było niebezpieczne dla użytkownika, moc brała górę nad magiem.
 - Kaapal* - postukała palcem w czoło. Uśpić? Jesteśmy magami, czerpiemy siłę kradnąc naturze. Elfy mają wrodzony dar, żywioł wybiera komu może się poddać. Iss jest wyjątkiem u magów, to moc wybiera, nie ważne pochodzenie, wystarczy władać wodą. Dziewczyna otrzymała dar. Skoro tak, znaczy, że sobie poradzi, los nie wybrałby jej bez powodu.
 - A poprzednicy? Każdy zginął, głownie przez Iss.
 - Tamci byli głupcami. Dziewczyna ma siłę, wyczuwam to. Najważniejsze jest serce. Wcześniejsi udławili się próżnością dlatego nie przeżyli. Ona ma miłość. Tylko tak roztopi lód
Gerland rzadko widywał Kalie tak bardzo przejętą czyjąś sprawą. Bez słowa podeszła do ciemnowłosej i położyła jej rękę na czole. Dziewczynom zaczęło wstrząsać, a na skórze wystąpił zimy pot. Kapłanka szeptała coś w swoim języku.
 - Ścieżka jaką obierze będzie jedną z artystycznych z tą różnicą, że jej czary będą mieszały się na przemian. Nadal może używać wody, a ty będziesz jej mentorem. Jednak w przypadku czarów Iss sama musi dojść do zaklęć, ty możesz jej jedynie asystować

Nim przewidująca skończyła mówić dziewczyna otwarła szeroko oczy.

                                               _____________________________________
*Iss - lód
* Namahaat - witaj, dzień dobry, miło cię widzieć
* Kaapal - głupek
! Dodałam zakładkę obserwowani, także ten jakby ktoś chciał.. :) !
Muzyka, która dała wielkie natchnienie do tego rozdziału : Tuomas Holopainen - A lifetime of adventure    A konkretnie początek, kiedy skrzypi ta skrzynia <3 :D
Mhm i teraz pytanie. Czy mam dawać tłumaczenie ewentualnych słów pod rozdziałem, czy bezpośrednio w tekście w nawiasie ? :p Dajcie znać.
Skromnie uważam, że to najlepszy rozdział w tej historii, nie wiem jak wy. W końcu czytelnik bardziej widzi. Dostałam takiej weny,że napisałam wszystko za jednym razem ^^ Troszkę krótki, ale chciałam po prostu zakończyć taak fajnie? no chyba tak ;)

xoxo :*   Do następnego.
           

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział V "Ni­komu nie wol­no drżeć przed niez­na­nym, gdyż każdy jest w sta­nie zdo­być to, cze­go prag­nie i to, cze­go mu potrzeba"

- Zabije, zabije, zabije! Nie żyjesz Gerland, nie obchodzi mnie czy jesteś moim wujkiem, ojcem chrzestnym, kimkolwiek. To nie upoważnia cię do znęcania się nad biedną dziewczyną. Rozumiesz?! – krzyczała Anya. Jej włosy były posklejane od potu, na twarzy widniał rumieniec spowodowany wysiłkiem  a w płucach paliło ją od ilości pokonanych kilometrów
Wspomniany Gerland uśmiechnął się złośliwie:
 - Już się ciebie boje!

Dziewczyna zatrzymała się i zsunęła do pozycji siedzącej, opierając się o korę drzewa. Nogi miała jak z waty a w uszach jej szumiało. Trzy miesiące temu Gerland przyprowadził ją na polanę informując, że będzie to jej plac treningowy, ucieszyła się. Jednak na razie wyćwiczona była bardziej fizycznie niż magicznie. Wujek powiedział, że studiować nad magią mogą razem do pewnego etapu, później sama odnajdzie swój styl, swoją drogę, on jej tego nie nauczy. Jednak od zakończenia podstawowego treningu minął miesiąc, a ona kompletnie nie odnalazła w sobie powołania maga - zdolności dzięki którym obierze ścieżkę maga. Gerland był lita- widzącym, osobą która widzi przeszłość i teraźniejszość w innym miejscu, takim sposobem obserwował ją od jakiegoś czasu na Ziemi. Wiadomo było, że Anya obierze ścieżkę związaną z artyzmem, czuła to, jednak nie miała zielonego pojęcia co to będzie.
W Agralu można było obrać cztery główne zdolności, które dzieliły się na poszczególne ścieżki:

Magowie Artystyczni
* Ścieżka tańca                  
*Ścieżka śpiewu                 
*Ścieżka muzyki 
 Magowie Umysłu        
*Ścieżka widzących        
*Ścieżka przewidujących
Magowie Uzdrowiciele
*Ścieżka chemii
*Ścieżka medycyny
Magowie Siłowi
*Ścieżka władania bronią ciężką, białą
*Ścieżka władania bronią miotającą i na dystans

Mężczyzna podszedł do Anyi:
 - Poprawiłaś się o 5 minut od ostatniego czasu, robisz ogromne postępy – uśmiechnął się szczerze podając dziewczynie rękę. Chętnie skorzystała z pomocy, by następnie obrócić się i zwinnie wyjąć blondynowi sztylet zza pasa
 - No! Coś się starzejesz wujku
 - To było nie fair! – krzyknął. Cieszył się jednak, że dziewczyna po trzech miesiącach treningu zdołała wyciągnąć ostrze, nie dawał jej żadnych forów.
W tobie nadzieja przyszła królowo Agralu – szepnął niedosłyszalnie wpatrując się w idącą nieopodal dziewczynę. Nie miała pojęcia ile ludzi o niej wie, w Horze gadają. Nikt nie domyśla się, że księżniczka znajduje się w Arysji, w wątpliwość popada jej życie, ale są tacy którzy kurczowo trzymają się nadziei, że powróci i zmieni królestwo na lepsze. Gerland wzdrygnął się na myśl co by było gdyby przeciwnicy Fire dowiedzieli się o obecności Anyi na obrzeżach Agralu. Rozpętałaby się wojna, a jeszcze nie czas, dziewczyna nie jest przygotowana, sama zdecyduje o walce. Czy będzie w stanie zawalczyć o swoich poddanych, ojczyznę? Choć Anyia nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji Gerland wiedział, że obudzi się w niej miłość do poddanych.

Zima trwająca w Agralu ¾ roku przeminęła i na drzewach zaczęły pojawiać się różnego rodzaju, nieznane dotąd Anyi owoce oraz kwiaty, niedługo mieli z Gerlandem zbierać miodowniki, cieszyła się jak małe dziecko. Rozkoszując się pięknymi widokami nagle coś poczuła. Uchyliła się w ostatniej chwili przed ostrzem kierowanym w jej stronę za pomocą magii Gerlanda
 - Musisz nauczyć używać się tarczy,  wiem że ci nie wychodzi, ale to jedna z podstaw obrony, dobrze wiesz, że magia działa dwa razy szybciej niż uchylenie się lub zwykła próba obrony bronią.
Jasnowłosy dał jej kilka sekund nim zaczął atakować. Skupiła moc w dłoniach nakładając je na siebie i trzymając mocno przed sobą. Pojawiła się mała wodna poświata, ale to wszystko. Przeklęła sfrustrowana. Nie wiedziała co ją blokuje, to iż wie, że Gerland nie jest jej wrogiem? Wie, że nie posyła tych ostrzy ze śmiertelną siłą? Czy, że kontroluje je magią i w każdej chwili może je zawrócić? Nie miała pojęcia. Kilka razy została zraniona przez niego, nie obchodził się z nią delikatnie, nie był takim typem człowieka. Trenował ją na silnego maga, nie mógł traktować jej jak drogocenną porcelanę. Atakował, nie przestawał, miała kilka mocniejszych draśnięć na ciele z których leciała krew, ale to nic. Czuła, że musi jej się dzisiaj udać. Zamknęła oczy. Skupiła moc w dłoniach, pomyślała o Eve i Christianie, nie zawiedzie ich, wierzą w nią. Wyobraziła sobie Gerlanda jako jednego z tropicieli. Nie poddam Się. Wyciągnęła rękę przed siebie, dłoń ułożyła przodem do nadlatującego ostrza, drugą zatoczyła krąg wokół i położyła w poprzek na pierwszej dłoni. Nie w taki sposób uczył ją blondyn, ale to nie miało znaczenia, czuła to. Ostrze głośno odbiło się od tarczy i spadło na podłogę. Dziewczyna otworzyła oczy. Stworzyła tarczę, udało jej się. Był jednak mały problem, nie była ona z wody.
Anya wyczarowała tarczę z lodu.
Niedowierzanie i strach wypisany na twarzy Gerlanda było ostatnim co Anya zdążyła zarejestrować nim ogarnęła ją ciemność.
                                             
                               ___________________________________________
Rozdział jest,  18 dni później. Podoba się ? Przepraszam.Wkuwanie, w końcu niedługo półrocze, jeszcze teraz święta i kilka spraw, no i problemy z internetem. :/ Ale jestem! Co do życzeń świątecznych, po świętach... Także mam nadzieję, że te święta były udane, w rodzinnej atmosferze i z Panem Bogiem :) Jedyne czego mogę wam życzyć to udanego, ale bezpiecznego sylwestra i 100 razy lepszego nowego roku. :)
Cytat - Paulo Coelho

xoxo ;*